Jesień.
Ponura, zimna, mokra Jesień, działała na Peri'el tak, jak czerwona płachta na byka. Nie znosiły Jesieni z całego swojego rozdwojonego serca. Nie znosiły i już. Wilgoć zdawała się być wszędzie, a jedynym pocieszeniem było to, że nie miały futra, które zaczęłoby się kręcić. Jednak wilgoć, ona była gorsza. Osiadała na ich skórze, jak gdyby była ciężką zbroją, lecz zamiast chronić i strzec, jedynie spowalniała ich i tak już powolne ruchy, gdy ociężale przemieszczały się przez rozlewiska Jesieni, chcąc dotrzeć chociaż do granicy z Latem.
Po co? Po co my tam w ogóle idziemy? W Zimie jest nam dobrze. Mamy swój dom. Grób matuli. Wiecznie płonący ogień. Wracajmy już. Kości nam zamarzną, szepnęła El, z wyraźnym niesmakiem w głosie. Zaraz jednak wstały ze swojego miejsca, prychając i przeciągając się, pazurami zahaczając o równie wilgotną korę drzewa, jednakże nic sobie z tego nie robiąc. Może i były powolne. Może i nie miały już tyle siły, co za lat młodości. Jednak były silniejsze, niż mogłoby się wydawać, a nie miały zamiaru jeszcze żegnać się z tym światem z własnej woli. Żyć. Chciały żyć za wszelką cenę, szczególnie teraz, gdy w powietrzu szalał Zimowy Wiatr. Żywioł równie zwariowany, co jego czyny. Sprawiało to w jakiś sposób, że utożsamiały się z nim, a jednocześnie mu współczuły. Jak bardzo wściekły musiał być, że chciał zniszczyć na swojej drodze.
My też kiedyś takie byłyśmy. stwierdziła Peri, gdy przystanęły na końcu korzenia, zastanawiając się, jak się przedostać przez rozlewiskiem, Szalone i nieustępliwe, walczyłyśmy ze sobą, bo wydawało nam się, że jesteśmy sobie wrogie.
Nie przypominaj mi, zasyczała El, Nasze biedne ucho. Cośmy sobie wtedy myślały?
Znalazły wreszcie dogodną ścieżkę i ruszyły dalej przed siebie. Nagle jednak, czymś zaniepokojone, zatrzymały się, przylegając nisko do ziemi i głęboko wciągając powietrze. Coś tu nie pasowało. Coś wydawało się inne od reszty. Coś, czego jeszcze przed chwilą nie było. Sprawa stała się jasna, gdy ruszyły z powrotem do przodu, nawet już nie starając się skradać i natknęły się na mgłę. Świeżą mgłę.
Robi się ciekawie.
Zamknij się. Tu jest ktoś jeszcze. Nie czujesz? To magia.
- Magia - zasyczały wspólnie, ponownie zaciągając się zapachem mgły. Taaak. Czuły magię. Ktoś tu się nią bawił. Magiczna mgła. Dobre sobie. Już wkrótce stawiały kolejne kroki przed siebie, uważnie się rozglądając, a nie trzeba było wiele, by dostrzec drobną istotę, która zdecydowanie była przyczyną ich niepokoju.
- Co robi? - odezwały się, jakby do nieznajomej, a jednak bardziej do siebie. - Psuje krajobraz. Mgła to wilgoć. Nie chcemy więcej wilgoci. Co więc najlepszego wyrabiasz, wróżko?
Ostatnie zdanie, wypowiedziane głośno przez dwa głosy, było już definitywnie skierowane do wróżki, w którą uparcie były wbite oczy zwierzołaka, niemalże próbując przejrzeć nieznajomą na wylot, gdy Peri'el czekały na jej odpowiedź.